wtorek, 3 września 2019

MENTALNIE NIE WYPROWADZIŁEM SIĘ Z CIESZYNA


Wiesław Hołdys, reżyser teatralny i teatrolog, mieszka w Krakowie i tam prowadzi swój autorski Teatr Mumerus, ale do Cieszyna, swojego rodzinnego miasta, często powraca. W czerwcu Scena Polska Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie wystawiła premierę jego inscenizacji "Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki" na podstawie prozy Gustawa Morcinka.



CZESŁAWA RUDNIK:
To pytanie nie daje mi spokoju od chwili, kiedy przeczytałam, że będziesz reżyserować przedstawienie w Teatrze Cieszyńskim: dlaczego dopiero teraz?

WIESŁAW HOŁDYS
Wszystko ma swój czas. Przedstawienia Sceny Polskiej staram się oglądać regularnie od ponad dwudziestu lat, od czasu do czasu rozmawiałem też z kierownictwem, w końcu ponad rok temu Bogdan Kokotek zaproponował mi realizację spektaklu, ja zaś z kolei zaproponowałem teatralną adaptację "Siedmiu zegarków kopidoła Joachima Rybki" - i tak doszło do premiery. 

CR
Jak określiłbyś kondycję Sceny Polskiej?

WH
Dobrze. Przede wszystkim Scena Polska ma bardzo zróżnicowany i jednocześnie jednorodny zespół, gdzie obok wybitnych aktorów starszego i średniego pokolenia, takich jak Halina Pasekova, Karol Suszka czy Tadeusz Hankiewicz, są aktorzy nieco młodsi, ale już bardzo doświadczeni, aż po pokolenie młodych wchodzących w zawód. Panuje tu duch pracy zespołowej, podczas prób miałem wrażenie, że pracuję z dynamicznym zespołem, a nie zbiorem oddzielnych osobowości - a to w teatrze rzecz podstawowa. Ponadto cieszy to, że miasto Cieszyn, pojmowane jako jedność, ma swój teatr ze stałym zespołem: mieszkańcy polskiej części miasta przychodzą przecież coraz częściej do teatru po czeskiej stronie, z kolei Scena Polska prezentuje swoje spektakle także w polskiej części miasta, jak choćby plenerowe spektakle na Zamku. 

CR
Czy długo trzeba było namawiać Karola Suszkę, by zagrał rolę tytułową?

WH
Nie, zgodził się od razu po przeczytaniu książki Morcinka (a jeszcze przed powstaniem adaptacji) i myślę, że Karol Suszka nie obrazi się, jeśli zdradzę, że zareagował na tę propozycję wręcz entuzjastycznie. 

CR
Od premiery do kolejnej konfrontacji z widzami upłyną dwa miesiące. Czy sądzisz, że premiera tuż przed wakacjami to dobre rozwiązanie?

WH
Myślę, że taki termin wynikał raczej z przyczyn organizacyjnych. Niemniej jednak ma to także dobre strony, gdyż po krótkim, trwającym niecałe sześć tygodni okresie prób i zagraniu premierowego spektaklu następuje dwumiesięczny okres wakacji, kiedy spektakl dojrzewa w aktorach (i we mnie też). Mimo że nie jest grany, myśli się o nim, działa świadomość i podświadomość, co powinno zaprocentować po powrocie z wakacji, kiedy "Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki" wróci na scenę.  
CR
Dlaczego wybór padł na Morcinka?

WH
Wychowałem się na książkach Morcinka, przede wszystkim na jego śląskich powiarkach - to pierwsza przyczyna. Druga jest taka, że jest to zarówno pisarz lokalny, pochodzący stąd, ze Śląska Cieszyńskiego, jak i o randze ogólnopolskiej. A mnie się wydaje, że realizacje Sceny Polskiej powinny zawierać w sobie choć trochę lokalnego kolorytu. Może nie wszystkie, aby nie popaść w pułapkę regionalizmu, ale od czasu do czasu - tak. Poza tym Gustaw Morcinek posługuje się niezwykle barwnym, jędrnym i bogatym językiem, a przy tym stwarza dynamiczne i wielorakie postaci - co dla teatru jest niezwykle cenne.   

CR
Czy proza „Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki” dała się łatwo przełożyć na język teatru?

WH
Przekładanie języka prozy na język teatru to zadanie fascynujące, choć niełatwe. W tym wypadku trudność polegała na tym, że jest to powieść napisana w pierwszej osobie, czego teatralnym odpowiednikiem byłby monolog. To oczywiście nie wchodziło w grę i postać tytułowego Joachima Rybki rozpisałem na dwóch aktorów: starszego - który zna przyszłość, i młodszego, który uczestniczy w zdarzeniach, jakie już się dokonały. Daje to możliwość dialogu, choćby bezsłownego, pomiędzy tymi postaciami. Następnym problemem było wybranie z tych długich monologów zdań najważniejszych, które odpowiednio wybrzmią na scenie. Akcja powieści Morcinka rozgrywa się w pierwszej połowie dwudziestego wieku, na obszarze niemal całej środkowej Europy, występuje w niej kilkadziesiąt postaci - więc znowu trzeba było dokonać wyboru wątków i postaci, ale takiego, który by zachowywał niezwykłą polifonię powieści. W efekcie w adaptacji scenicznej znalazła się jakaś jedna piąta zawartości powieści, ale starałem się, aby była to taka część, która odbija całość.     


CR
Pasje reżyserskie zacząłeś realizować jeszcze na studiach teatrologicznych, zaczynałeś od Helmuta Kajzara. Czy była w tym jakaś inspiracja jego związkami z ziemią cieszyńską?

WH
Raczej nie. Jeszcze będąc w liceum zafascynowałem się jego dramatem "Trzema krzyżykami", gdzie co prawda pojawia się nostalgia Kończyc Wielkich (skąd Kajzar pochodził), ale nie to było przyczyną fascynacji. Miałem szczęście poznać Helmuta Kajzara - będąc na studiach, wraz grupą koleżanek i kolegów z teatrologii wystawiliśmy w teatrze studenckim "Trzema krzyżykami" właśnie, Kajzar to zobaczył, zaakceptował i od tego czasu korespondowaliśmy i przy różnych okazjach spotykaliśmy się jeszcze wielokrotnie: czy to w Krakowie (gdzie przyjeżdżał do nas prowadzić warsztaty), czy w jego pięknym mieszkaniu w Warszawie, we Wrocławiu, gdzie pracował, a nawet w Berlinie Zachodnim. Kilkakrotnie spotkaliśmy się także w Cieszynie, gdzie Kajzar lubił przyjeżdżać do rodziny. Byłem i jestem zafascynowany jego twórczością, ciągle do końca nieodkrytą. Był to także znakomity reżyser i niezwykły, otwarty na innych człowiek. Podobnie jak ze mną przyjaźnił się z wieloma ludźmi, efekty tych kontaktów są widoczne w jego twórczości, ale on nie tylko brał - także dużo dawał. Moim zdaniem jego przedwczesna śmierć w wieku 41 lat pozostawiła wielką wyrwę w polskim teatrze. 

CR
Mistrza Polikarpa odświeżyłeś dla szerszej widowni. Tematy średniowiecza są Ci bliskie?

WH
Zapewne masz na myśli przedstawienie "Rozmowa mistrza Polikarpa ze Śmiercią" zrealizowane na podstawie średniowiecznego dialogu (choć nie tylko) w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie w 1995 roku i nagrodzone na festiwalu klasyki polskiej w Opolu. Tak, to chyba była pierwsza inscenizacja tego tekstu we współczesnym teatrze i w tym sensie można mówić o "odświeżeniu".
A tematy średniowiecza są mi bliskie - z wielu powodów, jednym z nich jest język. Piękna średniowieczna czy też wczesnorenesansowa polszczyzna, której ślady są obecne do dziś w cieszyńskiej gwarze. Jestem stela i rozumiem (a czasami nawet mówię) po naszymu, tak więc łatwiej mi jest przyswoić sobie ten - wydawałoby się - archaiczny język średniowiecza. Ale także w tym języku jest coś bliskiego, jak mi się wydaje, mentalności ludzi ze Śląska Cieszyńskiego: zawieranie w jednym zdaniu, w jednym wyrażeniu tego, co metafizyczne i tego, co pospolite - często w bardzo dosadny sposób. Przykład: najpierw metafizyka -  mistrz Polikarp modli (a właściwie mogli) się "Bogu wiele", by zobaczyć śmierć, a gdy to się wydarzyło, następuje pospolitość: ów Polikarp "Groźne się tego przelęknął / Padł na ziemię, eże steknął."


CR
Od dwudziestu lat jesteś szefem krakowskiego Teatru Mumerus. Jakie są plusy i minusy własnego teatru?

WH
To bardzo obszerny temat, ale postaram się odpowiedzieć krótko. Plusem jest absolutna wolność twórcza, plusem jest zespół artystów - pasjonatów, z którymi tworzymy ten niezależny, pozarządowy teatr, plusem jest możliwość współpracy z bardzo różnymi instytucjami (jak od paru lat z krakowskim Muzeum Archeologicznym). Plusem jest także mobilność: gramy w bardzo różnych przestrzeniach, no i w końcu to, że objechaliśmy z tym teatrem kawał Polski i Europy, gdzie spotkaliśmy bardzo ciekawych ludzi i zobaczyliśmy równie ciekawe miejsca.
A minusem jest totalna niestabilność: ponieważ nie mamy stałych dotacji gwarantujących nam przetrwanie choćby w elementarnym zakresie,  jesteśmy zdani na ubieganie się o grant na każdy projekt. I przypomina to średniowieczne koło fortuny - raz los uśmiecha się do nas łaskawie, drugi raz odwraca od nas plecami. W zeszłym roku otrzymaliśmy dotacje na prawie wszystkie projekty, na które się ubiegaliśmy, a w tym roku odwrotnie - na 12 złożonych wniosków (do tych samych instytucji, co w roku ubiegłym) 10 zostało odrzuconych. I to przez te same instytucje. Wszystko wisi na włosku.
Jednak kładąc na jednej szali plusy, a na drugiej minusy, wciąż nie mam wątpliwości, że plusy przeważają.   

CR
Twoja mała ojczyzna? Cieszyn, Śląsk Cieszyński, Kraków, Nowa Huta?

WH
Pochodzę z Cieszyna, tu mieszkałem do czasu wyjazdu na studia do Krakowa: najpierw na browarze, w cieniu zamkowej wieży, której zegar wybijał rytm dnia i nocy, potem bardzo blisko granicy, bo na ulicy 3 Maja, gdzie nocami słychać było zapowiedzi przyjeżdżających i odjeżdżających pociągów z dworca w Czeskim Cieszynie. Od czterdziestu lat mieszkam na stałe w Krakowie. No cóż - Kraków w ostatnim okresie stał się deptakiem dla tłumów turystów i powoli zatraca swój charakter. Właściwie  to mieszkam w Nowej Hucie, pięknie zaprojektowanym, pełnym zieleni i przestrzeni mieście, ale jednak ciągle odczuwam, że nie jestem pełnoprawnym nowohucianinem. Pozostaje mi zatem, jako mała ojczyzna, Cieszyn, gdzie - przynajmniej raz w miesiącu - staram się na kilka dni przyjeżdżać. W ogóle nie wyzbyłem się nawyków człowieka z małego miasta: chodzenia po wielekroć do tych samych miejsc czy też niechęci do spędzania kilku godzin w komunikacji zbiorowej (bo tu się raczej chodzi na piechotę, gdyż wszędzie jest blisko). Myślę, że mentalnie nie wyprowadziłem się z Cieszyna  i że nie jestem w takim odczuciu odosobniony: znam sporo ludzi z Krakowa czy innych miast, którzy reagują na Śląsk Cieszyński podobnie jak ja. Ta ziemia - może przez swoją wielokulturowość - ma w sobie coś magnetyzującego.        

CR
Masz może jakieś dobre rady dla nas, dla Zaolzia?

WH
Nie śmiem dawać jakichkolwiek rad ludziom, którzy tak pięknie od pokoleń trwają przy swoim języku i obyczaju.



Wywiad ukazał się w piśmie "Zwrot" - miesięczniku Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w Republice Czeskie, nr 8/2019

Zdjęcia autorstwa Wiesław Hołdysa pochodzą ze spektaklu "Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki" na podstawie powieści Gustawa Morcinka. Scena Polska Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie. Adaptacja, reżyseria i scenografia: Wiesław Hołdys, kostiumy:Agata Kokotek. Premiera - 29 czerwca 2019 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz