wtorek, 1 października 2013

DROGA NA CMENTARZE ŻYDOWSKIE




Na cmentarze żydowskie idzie się schodami ulicą Hażlaską (od miejscowości Hażlach), stromo wzbijającą się w górę, opartą z jednej strony o mur dawnego cmentarza katolickiego przy Kościele św. Jerzego, a z drugiej o schody  z domami  z wychodzącymi na zewnątrz tarasami. Jak w wielu miastach, tak i tu cmentarze ulokowano na górze, w bliskim sąsiedztwie trzy: katolicki i dwa żydowskie. Wychodzimy na ostatni taras, jeszcze tylko sto metrów ostro w górę - i już widzimy po lewej stronie rozwalający się dom i mur zamknięty bramą na ogół zabezpieczoną drutem - zamiast kłódki.


Legenda głosiła, że najstarsze groby żydowskie pochodzą ze średniowiecza. To nieprawda, one są całkiem młode, bo pochodzą z XVII wieku, z czasów, gdy księżna Elżbieta Lukrecja, ostatnia piastowska władczyni Śląska Cieszyńskiego zezwoliła na wyznaczenie miejsca dla pochówku rodziny i służby Żyda z Brna, Jakuba Singera (1647 rok). Ten Singer, został z bratem Mojżeszem ściągnięty do Cieszyna przez księżnę Elżbietę Lukrecję, która nie bacząc na zakazy dotyczące osiedlania Żydów w Cesarstwie, powierzyła braciom Singerom pobór myta na terenie Księstwa.  Potem powiększano ów cmentarz, aż w końcu osiągnął rozmiar prawie hektara i pod koniec XIX wieku stał się zbyt mały dla przyjmowania nowych zmarłych - w związku z czym wybudowano nowy cmentarz, kilkadziesiąt metrów dalej, idąc ciągle pod górę. Cmentarze zarządzane były przez Gminę Żydowską, w której imieniu działało Bractwo Pogrzebowe "Chewra Kadischa".

"Po śmierci ortodoksyjnego Żyda najpierw obmywano zwłoki zmarłego. Następnie kładziono go na kamiennej posadzce, na gałęziach świerkowych. Dwóch członków rodziny czuwało przy zapalonych świecach, modląc się przez dwie doby. Czyniono to dlatego, gdyż zdarzało się, że pogrzebano człowieka w stanie śpiączki. Następnie zawijano zmarłego w prześcieradło i wkładano do trumny z nieheblowanych desek. Aby ułatwić działanie robakom, oczy zmarłego smarowano białkiem. Po tym zabiegu kładziono zmarłego do grobu. W pogrzebie żydowskim brały udział płaczki, które idąc w kondukcie zachwalały zalety zmarłego, licząc przy tym na wynagrodzenie". (Franciszek Pasz)

Nekropolia liczy dwa tysiące grobów. Większość inskrypcji jest po niemiecku, zdarzają się po hebrajsku, tylko jedna inskrypcja jest po polsku; na nagrobku warszawskiego Żyda, kupca Dawida Bergsona z Warszawy, który bawiąc przejazdem w Cieszynie znalazł w nim  śmierć . Większość Żydów cieszyńskich była jednak Niemcami  i to głównie bogatymi Niemcami.  Podobno byli lojalnymi Niemcami, kochającymi swoją niemiecką ojczyznę. W latach trzydziestych, gdy faszyści wprowadzali swoje porządki w Niemczech i nieodległej Austrii, ich krewni z tych krajów ostrzegali ich: jeśli możecie - wyjedźcie stąd, tu was zabiją.  Ale nie dawano im wiary. W czasie II. wojny światowej ich niemieccy rodacy w mundurach SS  traktowali ten cmentarz jako miejsce mordów tych, co według niech niepotrzebni: między innym czeskich skautów z Ostrawy, a także więźniów  z aresztu gestapo w Cieszynie i nawet jednego Włocha (łącznie 81 osób). Tej egzekucji dokonano tuż przed wycofaniem się wojsk niemieckich z Cieszyna w maju 1945. Zaraz potem dokonano ekshumacji zamordowanych na Cmentarz Komunalny i pamięć tej ekshumacji długo żyła wśród cieszyniaków: wiosna 1945 była gorąca, zapach rozkładających się ciał unosił się ponad całym miastem, a wielu przyszło na tę ekshumację, aby odszukać  swoich bliskich. Przez lata krążyły opowieści o krzykach mordowanych dobywających się nocą z ogrodzonego murem cmentarza jeszcze wiele lat po tragedii. W związku z czym miejsce to - jako przeklęte - było omijane przez miejscowych meneli, a także amatorów macew pozyskiwanych w celach budowlanych (choć jednak część nagrobków skradziono).
Przy cmentarzu stoi budynek domu przedpogrzebowego, w którym znajdowało się mieszkanie strażnika cmentarza i stajnia dla koni karawaniarskich. Za czasów komuny urządzono w nim jakiś magazyn, w związku z czym jakoś przetrwał - teraz po prostu wali się, podobnie jak mur, którym ogrodzony jest cmentarz. Dzięki czemu zresztą można na teren cmentarza wejść - przechadzając się rodzajem nasypu w miejscu walącego się muru. Patrząc w dół można zobaczyć cieszyńską dolinę Jozafata: setki kamieni nagrobnych otoczonych mieniącym się wszystkimi kolorami wiekowym bluszczem, a to wszystko na tle idyllicznych Beskidów.   


Idąc kilkadziesiąt metrów dalej w górę znajdziemy nowy cmentarz żydowski, założony w 1907 z - niegdyś pięknym - domem przedpogrzebowym zaprojektowanym przez wiedeńskiego architekta, resztami bogatych grobów i resztą bramy. Ostatni pochówek odbył się tu jeszcze w 1961 roku. Do początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku cmentarz znajdował się jeszcze w jakim takim stanie, potem nastąpił okres gierkowskiej prosperity: ludzie zaczęli sobie stawiać domki jednorodzinne ,a cmentarz traktowali jako bezpłatny magazyn kamieni budowlanych. Ta grabież i profanacja dokonywała się często w biały dzień, kiedy to na cmentarz zajeżdżały małe fiaty albo i traktory z przyczepą i rwały z ziemi płyty nagrobne, elementy grobów, odbijano tablice znajdujące się w domu przedpogrzebowym. W latach dziewięćdziesiątych dzięki donacji potomków cieszyńskich Żydów żyjących resztki cmentarza doprowadzono do  stanu przyzwoitości. Paradoks polega na tym, że przekleństwo miejsca masowego mordu pozwoliło przetrwać staremu cmentarzowi, natomiast nowy cmentarz uległ ludzkiej pazerności, głupocie i braku poczucia jakiejkolwiek więzi kulturowej z Żydami.



Najczęstszą inskrypcją na żydowskich macewach jest "Friede ihrer Asche". Pokój ich prochom. 



Korzystałem z tekstu Janusza Spyry zawartego w broszurze "Śladami cieszyńskich Żydów" wydanej w 2007 roku przez Urząd Miejski w Cieszynie.
Cytat pochodzi z książki: Franciszek Pasz, Nasze miasto Cieszyn, Cieszyn 2010, wydawca mgr Zofia Kabiesz, Cieszyn
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz