wtorek, 1 października 2013

O TATUSIU



CIESZYN KONTRA KOZY

 
Lata sześćdziesiąte, rzecz działa się na stadionie Klubu Sportowego Stal Cieszyn, do którego przylega basen miejski.   Odbywał się mecz piłki nożnej Klasy A, w którym stawką był  awans do Ligi Okręgowej. Gospodarz, czyli KS Stal Cieszyn podejmował  Ludowy Zespól Sportowy Kozy. Przeciwnik to był groźny, ale KS Stal Cieszyn miał w swoich barwach snajpera o nazwisku Tatuś. Onże Tatuś wyglądał tak, jak  się nazywał: brzuszek, łysinka, w leciech około czterdziestu. Za to kop! Nie było mocnych na Tatusia, jak trafił w światło bramki - golkeeper nie miał szans. Rzecz w tym, że nie zawsze trafiał - mówiono, że przerwano kiedyś mecz z Wichrem Kaczyce, bo Tatuś tak walnął, że piłka przeleciała na czeską stronę, jako ze stadion KS Stal Cieszyn znajdował się tuż nad graniczną Olzą. I w meczu z Kozami Tatuś dostał podanie (nie fatygował on się specjalnie bieganiem , tylko czatował statecznie pod bramką przeciwnika czekając okazji), walnął co sił i piłka przeleciała aż na graniczący ze stadionem basen. Zamknięty, bo mecz odbywał się około Wielkiej Nocy. No to pobiegli na basen, żeby tę piłkę odnaleźć (drugiej nie było), przełażą przez płot, a tu - dwa brytany zęby szczerzą i za portki ciągną. Co było robić, trzeba było iść do miasta, kierownika basenu szukać, żeby klucze przyniósł, basen otworzył, psy ujarzmił i piłkę wydał, aby mecz pomiędzy Cieszynem a Kozami był rozstrzygnięty. Ale w domu go nie ma, mówią, że poszedł do kościoła na gorzkie żale, ale w kościele też go nie ma. W końcu go znaleźli: w Centralce (taki lokal pierwszej kategorii) siedział i z księdzem proboszczem, aptekarzem i kuśnierzem w brydżyka grał. Roberka skończył, proboszcz poszedł odprawić Drogę Krzyżową, kierownik otworzyć basen i wydać piłkę, a aptekarz i kuśnierz zostali w Centralce dalej pić. Wyniku nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz