piątek, 4 marca 2016

CIESZYŃSKA INFEKCJA POETYCKA

Miasto Cieszyn ma - co oczywiste ze względu na jego wielokulturowość - moc infekowania twórczego.   Przykładem może być przypadek  reportera z Warszawy, Pawła Tomczyka, który podczas pobytu w Cieszynie zaniemógł na żółtaczkę i podczas kuracji w cieszyńskim szpitalu zapadł na Cieszyn, jak się wyraził. Efektem owej infekcji a potem kuracji jest poniższy wiersz Pawła Tomczyka o Cieszynie, bardzo dobry zresztą.  

Wagon numer 4.

Gołębnik,
dom ptaków pokoju między narodami
(Pokój bez aneksu!) opodal Łodzi  
(Obaczyta tramwaj co bez koni chodzi!).
 Na krańcówce stanął.
Działce… Działać przestał.
W oknach zbrakło szyb,
 w drzwiach nie było drzwi.
Do maszynerii dostęp wolny.
Korbki już nie ma by poruchać.
Gołębie wzbiły stado w lot.
Gruchot bez dzwonka, trup bez ruchu.
Banalnie tylko cisza dzwoni.
Ring!… Ring!… Ring!… Ringhoffer!…
(Ucho natężam ciekawie)
Oberring!… Zgrzyt szyn
(Ol… zaaa!… Ol… zaaa!… Ol… zaaa!…)
Demelplatz!… Jęk szyn
(Oool… za!… Oool… za!… Oool… za!…)
Schlossgasse!…  Śpiew szyn
(Ol… za!… Ol… za!… Ol… za!…)
Most nad Olzą!…

Cieszyn…