Czeska spécialité de la maison, czyli weekendowa zabijaczka. Świnie kwiczą, noże błyszczą, piwo się leje, dehowa hudba rżnie i huczy, dzieci radośnie kwilą i świergoczą, pary żwawo ruszają w rytm polki. W menu: tradycyjna zabijaczkowa zupa (o ile pamiętam na krwi ubitego), świeży salceson i pasztet, krupniok albo kiszka albo kaszanka (czyli jelitko), zabijaczkowy talerz, pieczone żeberka na miodzie, golonka w piwie i wiele innych. Na deser kołacz ze strudlem. Świniobicie.
sobota, 18 października 2014
niedziela, 21 września 2014
POTRAWY
Zamek Cieszyn zorganizował wystawę o potrawach ze Śląska Cieszyńskiego. Można tam napisać kredą na tablicy, jakie potrawy ze Śląska Cieszyńskiego
się lubi, a jakie nie. No to ja piszę na blogu (bo
chwilowo nie ma mnie w Cieszynie):
Lubię:
- princki (czyli Prince Polo, choć to już nie to co kiedyś, ale nadal dobre)
- roladę (dla tych z Kongresówki: zrazy zawijane,z tym, że u nas podaje się to z kluskami śląskimi, anie jak u was - z kaszą);
- smażony ser z kminkiem (robiony z białego sera, który zgliwiał):
- cieszyńskie kanapki ze śledziem albo z szynką albo z sałatką (w ogóle wyroby cieszyńskiego Społem są świetne):
- chleb od Hojdysza;
- kołaczyka z serem lub z borówkami (nigdy z jagodami);
- cieszyńską wuzetkę;
- cieszyńskiego sztrudla,
schabowy po cieszyńsku (roklepywanego - podobnie jak cygara na Kubie są zawijane - na udach cieszyńskich paniczek);
Piwo Brackie
i miodunkę.
Nie lubię tylko placków z wyrzoskami.
Lubię:
- princki (czyli Prince Polo, choć to już nie to co kiedyś, ale nadal dobre)
- roladę (dla tych z Kongresówki: zrazy zawijane,z tym, że u nas podaje się to z kluskami śląskimi, anie jak u was - z kaszą);
- smażony ser z kminkiem (robiony z białego sera, który zgliwiał):
- cieszyńskie kanapki ze śledziem albo z szynką albo z sałatką (w ogóle wyroby cieszyńskiego Społem są świetne):
- chleb od Hojdysza;
- kołaczyka z serem lub z borówkami (nigdy z jagodami);
- cieszyńską wuzetkę;
- cieszyńskiego sztrudla,
schabowy po cieszyńsku (roklepywanego - podobnie jak cygara na Kubie są zawijane - na udach cieszyńskich paniczek);
Piwo Brackie
i miodunkę.
Nie lubię tylko placków z wyrzoskami.
sobota, 16 sierpnia 2014
Sztramberk
Święty (a może nawet sam Pan Jezus?) tuli się do piersi wąsatego rycerza.
To cudo znajduje się 70 km od granicy z Polską, w Beskidzie Śląsko- Morawskim graniczącym z Księstwem Cieszyńskim.
Wszędzie
pieką uszy. Chodzą po wzgórzach, z których największe zdobi rura
(Truba) czyli wieża średniowiecznego zamku, spod którego można zobaczyć
Wałaskie Królestwo, które zasiedlili przybysze z Wołosczyzny wędrujący
Karpatami, aż pod skraj Moraw,
zmieniając po drodze wiarę, od prawosławia po luteranizm i przynosząc
ze sobą opiekuńcze bóstwa domostw, z których najbardziej znane są
Bożatka. Wymyślili też kłobuki, czyli zbójeckie kapelusze, tak więc
najbardziej znanym Wołochem jest Rumcajs spod Jiczina.
Mieszkają w drewnianych domach na kamiennych podmurówkach. Domy te stoją na brukowanych kamieniami ulicach. Zażywają kąpieli piwnych. Obcy szybko zgubi się pośród pozornie prostych ulic, bo tam, gdzie wydaje się, że trzeba iść do góry, to właśnie należy iść w dół, a gdzie w lewo - to w prawo. Ale miejscowi z cierpliwością godną postaci z "Zamku" Kafki wyjaśnią zabłąkanemu wędrowcowi kawałek logiki Sztramberku.
Mieszkają w drewnianych domach na kamiennych podmurówkach. Domy te stoją na brukowanych kamieniami ulicach. Zażywają kąpieli piwnych. Obcy szybko zgubi się pośród pozornie prostych ulic, bo tam, gdzie wydaje się, że trzeba iść do góry, to właśnie należy iść w dół, a gdzie w lewo - to w prawo. Ale miejscowi z cierpliwością godną postaci z "Zamku" Kafki wyjaśnią zabłąkanemu wędrowcowi kawałek logiki Sztramberku.
Nieaktualne pomniki w Parku Pokoju w Cieszynie czyli Traktat o manekinach
niedziela, 13 lipca 2014
GDZIE W CIESZYNIE MIESZKAŁEM
Usprawiedliwienie autobiograficzne: w tym domu, w rytmie odmierzanym biciem zegara na XIV-wiecznej baszcie, spędziłem dzieciństwo. Wiele się na browarze i zamku w w Cieszynie nie zmieniło (co potwierdza zdjęcie na dole), jedynie zegar na wieży nie bije, bo miasta Cieszyn nie stać na opłacanie nakręcacza. Aha! I jeszcze jedno - to też się zmienia, że do Cieszyna praktycznie nie jeżdżą pociągi (bo trudno przecież na poważnie brać cztery połączenia dziennie do Czechowic), a przecież wyglądałem z drugiego okna po prawej, aby zobaczyć pociąg pośpieszny do Warszawy o 14:02.
środa, 9 lipca 2014
STARY CMENTARZ
"Do mamy lecim, do mamy..." - to z drugiej części
"Dziadów", tak krzyczą duszyczki umarłych dzieci szukające miejsca pomiędzy
niebem a ziemią. Przechodząc koło bezimiennych figurek grupy dzieci na
nieczynnym cmentarzu przy kościele św.
Jerzego w Cieszynie ma się wrażenie, że
te kamienne dzieci przez wieczność całą recytować będą słowa Mickiewicza. Przy tym średniowiecznym
kościele istniał szpital, a przy szpitalu cmentarz, który do końca XIX wieku funkcjonował
jako jeden z cmentarzy miejskich, kiedy w 1891 założono nowy Cmentarz Komunalny
przeniesiono tam co bardziej zasłużonych zmarłych, resztę pozostawiając na
zboczu wzgórza wznoszącym się nad kościołem św. Jerzego.
Czas, a może też i ludzka pazerność na metal dokonały destrukturyzacji krzyży i pomników - przez co odnosi się wrażenie spotęgowanego
cierpienia rdzewiejącej i połamanej materii nagrobków.
TUKEJ CHODZI SIĘ NA POLE PO BORÓWKI
Jedynie prawomocna nazwa dla Cieszynioków, Centusiów i Galicyjoków (jestem całą niniejszą trójcą w jednym ciele i duchu). A jagoda to może być co najwyżej wilcza albo opuchnięta od przebywania na dworzu. Ewentualnie jeszcze jako jagodzianka na kościach w charakterze ostatniego ziemskiego napitku.
KONFESJA PRZEMYTNIKA
Ta tablica
umieszczona na wystawie poświęconej polsko -
czechosłowackiej granicy zorganizowanej
w Muzeum Śląska Cieszyńskiego uruchomiła
we mnie potrzebę rachunku sumienia i publicznego wyznania win.
niedziela, 29 czerwca 2014
TRZY WIDOKÓWKI Z CIESZYNA
Cieszyn ma szczęście do pocztówek. Od początku ich istnienia
mnożą się karty z widokiem Cieszyna, w większości bardzo ładne. Co dziwić nie
może, jako że stary Cieszyn ma wdzięk i piękno zaawansowanej w latach damy. No cóż, ostatecznie 1200 lat to nie w kij
dmuchał. I tak jak owa dama walczy z czasem, tak i Cieszyn próbuje uchodzić za
wiecznie młodego, a więc - tak jak szacowna niewiasta ubiera do trampek kolorowe rajstopy, tak i gród Trzech Braci
pozwala, aby do XVII- wiecznych domów wstawiano plastikowe okna, a ich fasady
zdobiły reklamy we wszystkich możliwych kolorach. Tak jak niewiasta owa usuwa
wszystkie znaki starości, tak i to miasto pozwala aby w pył rozsypywały się szesnasto - czy też siedemnastowieczne
zabytki. Ale nadal piękny jesteś, Cieszynie, stara lampucero i buzerancie w
jednym.
piątek, 20 czerwca 2014
KOMPOT Z GWIZDKÓW MILICYJNYCH
Wygrzebałem plan miasta Cieszyna z
1985 roku. A tam spis knajp i ważniejszych urzędów. Knajpy na pierwszym
miejscu, urzędy poniżej - co dziwić nie może w mieście, które nie zagubiło
środkowoeuropejskiego sznytu.
Opis owych przybytków picia i jedzenia to temat na
dłuższą rozprawę, jedynie teraz zasygnalizuję temat dodając jednocześnie, że z
wymienionych w spisie lokali większość nie przetrwała do dziś.
Lokale podzielone są na kategorie. Kiedyś jeszcze
była kategoria "S", najwyższa, którą w Cieszynie cieszyła się jedynie
kawiarnia "Pod Jeleniem".
A więc spis rozpoczyna dumna restauracja
"Zamkowa", przy dawnym przejściu granicznym. Otwarta pewno po to, aby
podróżni przed opuszczeniem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej mogli się nasycić
bigosami, fasolką po bretońsku, śledziem po japońsku, bryzolem z pieczarkami i
barszczem z pasztecikiem. Ruskich tam nie dawali, bo to był lepszy lokal,
ruskie dawali w barze mlecznym. Ktoś ozdobił wnętrze portretami dumnych
rycerzy, którym ręce wyrastały z kołnierzy. Ostatnio był tam skład taniej
odzieży, a teraz jest bodaj sklep z butami.
czwartek, 19 czerwca 2014
KONIE ZIEMI CIESZYŃSKIEJ
Eee tam, konie na balkonie... Czym się tu rajcować, że ktoś trzyma konia na balkonie?
U nas na wsi, w Hażlachu, koń wszedł do gospody Fukały, zamówił piwo i wyszedł. A inny koń to poszedł z Pastwisk do powiatowego miasta Cieszyna, wszedł po schodach na wysoki parter miejscowego gimnazjum, stanął pod popiersiem patrona i rżał na komitet rodzicielski.
U nas na wsi, w Hażlachu, koń wszedł do gospody Fukały, zamówił piwo i wyszedł. A inny koń to poszedł z Pastwisk do powiatowego miasta Cieszyna, wszedł po schodach na wysoki parter miejscowego gimnazjum, stanął pod popiersiem patrona i rżał na komitet rodzicielski.
wtorek, 22 kwietnia 2014
MAGNOLIE
Zaczyna się w kwietniu, trwa kilka, najwyżej kilkanaście dni. Kwitnienie magnolii - w większości 100-letnich krzewów, niektóre mające po sześć metrów wysokości. I tak od ponad dwustu lat, kiedy to ksiądz Leopold Szersznik sprowadził do swego ogrodu botanicznego w Cieszynie pierwsze okazy tego cuda Azji. Przy okazji ksiądz Leopold założył też muzeum, gdzie zaprezentował publicznie rękę mumii egipskiej i penisa wieloryba, a także zbudował strzelnicę. Cieszyńscy magnoliomaniacy opracowali szlak cieszyńskich magnolii, a nawet ogłosili konkurs poetycki na temat magnolii. Pożądana forma - haiku.
Zdjęcia cieszyńskich magnolii: kliknij tu
SŁOWA W PYŁ SKUTE
Czemu z nagrobnego
napisu usunięto imiona czterdziestoletniej
kobiety i szesnastoletniego chłopaka - ich nazwisko pozostawiając jednak jako
godne przejścia do historii ? A wyrazy przed datą urodzenia i śmierci dlaczego
skuto? Być może dlatego, że mogły być po niemiecku. A kwadratowa niewiadoma
przed słowem "Morys" - co miała ukryć? Za to cyfra "3" jako jedyna okazała sie być godna istnienia
na granicie nagrobka - stojąc dumnie w szyku skutych wyrazów, których sensu darmo szukać, jako że przemieniły się w pył
pod dłutem kamieniarza.
(Cmentarz Komunalny w Cieszynie)
sobota, 12 kwietnia 2014
CHODZENIE Z JUDOSZEM (SKOCZÓW, ŚLĄSK CIESZYŃSKI)
Słomiana kukła obwieszona łańcuchem monet ze sreberek po czekoladkach i bibułkowymi wstążkami spłonęła w trymiga, gdy tylko przebrany w strój rzymskiego legionisty strażak podłożył pod nią ogień. Po czym, posługując się sikawką dogasił wodą resztkę tlącej się somy - na pogorzelisku pozostała tylko wewnętrzna konstrukcja lalki przypominająca krzyż. Przyglądały się temu dzieci, część z nich trzymała w rękach drewniane kołatki, z którymi przyszły na procesję naigrywania się ze słomianej kukły. Kiedy resztki dymu unosiły się znad spalonego Judosza część z nich miała łzy w oczach - przecież przed chwila widzieli, jak spalono kukłę. Ładną kukłę, smutną kukłę, szkoda, żal.
Przedtem strażacy ustroili Judosza, a potem uzbrojeni w halabardy
(aby im kukła nie uciekła) prowadzili ulicami Skoczowa. Towarzyszyły temu tłumy
gapiów, a wielu z nich zabrało dzieci, wyposażając swe latorośle w kołatki, aby
kołataniem wspomogły naigrywanie się z Judosza. "Kle - kle- kle!" krzyczą
umieszczeni w tłumie wołacze, a dzieci niezbyt pewnie owe "Kle, kle"
jak echo powtarzają i do rytmu kołatkami walą. Każą się jeszcze zgiąć Judaszowi
w pokłonie przed burmistrzem i kościołem. Po czym go spalą.
Takie są zwyczaje związane z Wielkim Tygodniem w mieście
Skoczowie, na Śląsku Cieszyńskim. Judosza pali się w Wielką Sobotę. Potem baranek
i zajączek.
Więcej zdjęć - kliknij tu
Film - kliknij tu
Więcej zdjęć - kliknij tu
Film - kliknij tu
Subskrybuj:
Posty (Atom)