Słowa "czopka" w tytule nie znaczy czopka
lekarskiego, ani nie ma nic wspólnego z czapką w wersji gwarowej - pochodzi od
czeskiego "czepować" czyli nalewać piwo. Słyszałem, że powinno się robić
to przez 20 minut, a na dobrze zrobionej " czopce" powinna leżeć
moneta 1-koronowa i nie wpaść do środka.
Kiedyś, z ćwierć wieku temu, popełniłem faux-pas - zamówiłem
w Czeskim Cieszynie piwo, barman czepował długo, z dumą przyjrzał się misternie
wyrzeźbionej czopce, wszystkim jej kształtom i z żalem oddał owe dzieło sztuki
mnie do wypicia. A ja spragniony, zdmuchnąłem tę czopkę i jąłem, gul, gul, pośpiesznie wlewać Radegasta w gardło. Na co zgorszony
kamrat do barmana "Podziwej sie,
Franta, tyś mu zdelal taką piekną czopkę, a on ją sfuknął!". Do dziś się tego wstydzę.
To doskonałe w swej efemeryczności rzeźby. Powstają, jak Afrodyta, z piany - tylko nie morskiej, ale piwnej. Akt twórczy (czepowanie) trwa około kwadransa, ale może i dłużej. Postawione przed konsumentem, przez chwilę prezentują swe bogactwo formy, Po czym w raz z ulotniamiem się dwutlenku węgla ich forma zaczyna stawać się coraz bardziej obła i płaska, aż w końcu znikają wraz ze swym cokołem albo postumentem (czyli piwem właściwym) w gardle i brzuchu spragnionego ożralca. Zazrak se kona, cud stworzenia się zdarza, a dzieło trwa kilka minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz