Słomiana kukła obwieszona łańcuchem monet ze sreberek po czekoladkach i bibułkowymi wstążkami spłonęła w trymiga, gdy tylko przebrany w strój rzymskiego legionisty strażak podłożył pod nią ogień. Po czym, posługując się sikawką dogasił wodą resztkę tlącej się somy - na pogorzelisku pozostała tylko wewnętrzna konstrukcja lalki przypominająca krzyż. Przyglądały się temu dzieci, część z nich trzymała w rękach drewniane kołatki, z którymi przyszły na procesję naigrywania się ze słomianej kukły. Kiedy resztki dymu unosiły się znad spalonego Judosza część z nich miała łzy w oczach - przecież przed chwila widzieli, jak spalono kukłę. Ładną kukłę, smutną kukłę, szkoda, żal.
Przedtem strażacy ustroili Judosza, a potem uzbrojeni w halabardy
(aby im kukła nie uciekła) prowadzili ulicami Skoczowa. Towarzyszyły temu tłumy
gapiów, a wielu z nich zabrało dzieci, wyposażając swe latorośle w kołatki, aby
kołataniem wspomogły naigrywanie się z Judosza. "Kle - kle- kle!" krzyczą
umieszczeni w tłumie wołacze, a dzieci niezbyt pewnie owe "Kle, kle"
jak echo powtarzają i do rytmu kołatkami walą. Każą się jeszcze zgiąć Judaszowi
w pokłonie przed burmistrzem i kościołem. Po czym go spalą.
Takie są zwyczaje związane z Wielkim Tygodniem w mieście
Skoczowie, na Śląsku Cieszyńskim. Judosza pali się w Wielką Sobotę. Potem baranek
i zajączek.
Więcej zdjęć - kliknij tu
Film - kliknij tu
Więcej zdjęć - kliknij tu
Film - kliknij tu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz