Cieszyn ma szczęście do pocztówek. Od początku ich istnienia
mnożą się karty z widokiem Cieszyna, w większości bardzo ładne. Co dziwić nie
może, jako że stary Cieszyn ma wdzięk i piękno zaawansowanej w latach damy. No cóż, ostatecznie 1200 lat to nie w kij
dmuchał. I tak jak owa dama walczy z czasem, tak i Cieszyn próbuje uchodzić za
wiecznie młodego, a więc - tak jak szacowna niewiasta ubiera do trampek kolorowe rajstopy, tak i gród Trzech Braci
pozwala, aby do XVII- wiecznych domów wstawiano plastikowe okna, a ich fasady
zdobiły reklamy we wszystkich możliwych kolorach. Tak jak niewiasta owa usuwa
wszystkie znaki starości, tak i to miasto pozwala aby w pył rozsypywały się szesnasto - czy też siedemnastowieczne
zabytki. Ale nadal piękny jesteś, Cieszynie, stara lampucero i buzerancie w
jednym.
Ale ze wszystkich widokówek wybieram te trzy wyjątkowe. Pierwsze
dwie wyjątkowe - bo zrobione są w brzydką pogodę, a przecież widokówki
robi się w pogodę najpiękniejszą z możliwych, picując, fotoszopując i
lakierując obrazki na wszystkie możliwe sposoby. Ich autorem jest Tadeusz
Maciejiczek.
Pierwsza przedstawia Górny Rynek i zrobiona jest najpewniej
w roku 1990, co poznać można po przekreślonej tabliczce ze starą nazwą - Pl.
Inwalidów Wojennych. W roku 1990 ogarnęła władze miast i gmin potrzeba
zmieniania nazw ulic i placów. Oczywiście - rozumiem, że na śmietnik poszły
wszystkie Leniny, Armie Czerwone, Rewolucje Październikowe, Polskie Partie
Robotnicze itp. - ale co im zawinili inwalidzi wojenni? Powiecie - tak się
dawniej nazywało. No to ja na to, że za nieboszczki Austryji i Hitlera to był
Oberring, a starzy cieszyniocy mówili na to Drewniany Rynek. Drewniany - bo
odbywał się na nim handel drewnem. No ale, demokratyczni samorządowcy
cieszyńscy woleli widocznie nawiązanie do nazwy niemieckiej, tylko w
spolszczonej formie (Oberring czyli Górny Pierścień da się jakoś upodobnić do
Górnego Rynku).
"Zdradliwie i jadowicie szerzyła się ta zaraza
zmierzchu wokoło, szła od rzeczy do rzeczy, a czego dotknęła, to wnet butwiało,
czerniało, rozpadało się w próchno. Ludzie uciekali przed zmierzchem w cichym
popłochu i naraz dosięgał ich ten trąd, i wysypywał się ciemną wysypką na
czole, i tracili twarze, które odpadały wielkimi, bezkształtnymi plamami, i
szli dalej, już bez rysów, bez oczu, gubiąc po drodze maskę po masce, tak że
zmierzch roił się od tych larw porzuconych, sypiących się za ich
ucieczką.". To cytat z Brunona
Schulza - wieczny duch Drohobycza odbija się w zupełnie niepodobnym Cieszynie.
Na drugiej
pocztówce, przedstawiającej ulicę Szersznika, tłum, który pogubił już swoje
twarze umyka przed śniegiem z deszczem. I rzecz dziwna - dopiero patrząc na tę
widokówkę dojrzałem stonowane piękno owej ulicy ze szlachetną dominantą wieży
katolickiego kościoła św. Krzyża. Albowiem czy miasto jest piękne, czy też nie
- poznać można jedynie w złą pogodę. W piękny majowy dzień wszystkie miasta są
ładne.
I trzecie
zdjęcie - Rynek, a właściwie Hotel Pod Brunatnym Jeleniem, fragment arkady
(czyli po cieszyńsku - lauby) z przekreśloną nazwą starej ulicy: Armii Czerwonej
i nową tabliczką; Ulica Głęboka. To zdjęcie robione jest chyba spod sklepu
"Społem", gdzie sprzedają kanapki ze śledziem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz