Wiesław Hołdys, reżyser
teatralny i teatrolog, mieszka w Krakowie i tam prowadzi swój autorski Teatr
Mumerus, ale do Cieszyna, swojego rodzinnego miasta, często powraca. W czerwcu Scena
Polska Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie wystawiła premierę jego
inscenizacji "Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki" na podstawie
prozy Gustawa Morcinka.
CZESŁAWA RUDNIK:
To pytanie nie daje mi spokoju od chwili, kiedy przeczytałam,
że będziesz reżyserować przedstawienie w Teatrze Cieszyńskim: dlaczego dopiero
teraz?
WIESŁAW HOŁDYS
Wszystko ma swój czas. Przedstawienia Sceny Polskiej staram
się oglądać regularnie od ponad dwudziestu lat, od czasu do czasu rozmawiałem
też z kierownictwem, w końcu ponad rok temu Bogdan Kokotek zaproponował mi
realizację spektaklu, ja zaś z kolei zaproponowałem teatralną adaptację
"Siedmiu zegarków kopidoła Joachima Rybki" - i tak doszło do
premiery.
CR
Jak określiłbyś kondycję Sceny Polskiej?
WH
Dobrze. Przede wszystkim Scena Polska ma bardzo zróżnicowany
i jednocześnie jednorodny zespół, gdzie obok wybitnych aktorów starszego i
średniego pokolenia, takich jak Halina Pasekova, Karol Suszka czy Tadeusz
Hankiewicz, są aktorzy nieco młodsi, ale już bardzo doświadczeni, aż po
pokolenie młodych wchodzących w zawód. Panuje tu duch pracy zespołowej, podczas
prób miałem wrażenie, że pracuję z dynamicznym zespołem, a nie zbiorem
oddzielnych osobowości - a to w teatrze rzecz podstawowa. Ponadto cieszy to, że
miasto Cieszyn, pojmowane jako jedność, ma swój teatr ze stałym zespołem:
mieszkańcy polskiej części miasta przychodzą przecież coraz częściej do teatru
po czeskiej stronie, z kolei Scena Polska prezentuje swoje spektakle także w
polskiej części miasta, jak choćby plenerowe spektakle na Zamku.
CR
Czy długo trzeba było namawiać Karola Suszkę, by zagrał rolę
tytułową?
WH
Nie, zgodził się od razu po przeczytaniu książki Morcinka (a
jeszcze przed powstaniem adaptacji) i myślę, że Karol Suszka nie obrazi się,
jeśli zdradzę, że zareagował na tę propozycję wręcz entuzjastycznie.
CR
Od premiery do kolejnej konfrontacji z widzami upłyną dwa
miesiące. Czy sądzisz, że premiera tuż przed wakacjami to dobre rozwiązanie?
WH
Myślę, że taki termin wynikał raczej z przyczyn
organizacyjnych. Niemniej jednak ma to także dobre strony, gdyż po krótkim,
trwającym niecałe sześć tygodni okresie prób i zagraniu premierowego spektaklu
następuje dwumiesięczny okres wakacji, kiedy spektakl dojrzewa w aktorach (i we
mnie też). Mimo że nie jest grany, myśli się o nim, działa świadomość i
podświadomość, co powinno zaprocentować po powrocie z wakacji, kiedy
"Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki" wróci na scenę.
CR
Dlaczego wybór padł na Morcinka?
WH
Wychowałem się na książkach Morcinka, przede wszystkim na
jego śląskich powiarkach - to pierwsza przyczyna. Druga jest taka, że jest to
zarówno pisarz lokalny, pochodzący stąd, ze Śląska Cieszyńskiego, jak i o
randze ogólnopolskiej. A mnie się wydaje, że realizacje Sceny Polskiej powinny
zawierać w sobie choć trochę lokalnego kolorytu. Może nie wszystkie, aby nie
popaść w pułapkę regionalizmu, ale od czasu do czasu - tak. Poza tym Gustaw
Morcinek posługuje się niezwykle barwnym, jędrnym i bogatym językiem, a przy
tym stwarza dynamiczne i wielorakie postaci - co dla teatru jest niezwykle
cenne.
CR
Czy proza „Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki” dała się
łatwo przełożyć na język teatru?
WH
Przekładanie języka prozy na język teatru to zadanie
fascynujące, choć niełatwe. W tym wypadku trudność polegała na tym, że jest to
powieść napisana w pierwszej osobie, czego teatralnym odpowiednikiem byłby
monolog. To oczywiście nie wchodziło w grę i postać tytułowego Joachima Rybki rozpisałem
na dwóch aktorów: starszego - który zna przyszłość, i młodszego, który
uczestniczy w zdarzeniach, jakie już się dokonały. Daje to możliwość dialogu,
choćby bezsłownego, pomiędzy tymi postaciami. Następnym problemem było wybranie
z tych długich monologów zdań najważniejszych, które odpowiednio wybrzmią na
scenie. Akcja powieści Morcinka rozgrywa się w pierwszej połowie dwudziestego
wieku, na obszarze niemal całej środkowej Europy, występuje w niej
kilkadziesiąt postaci - więc znowu trzeba było dokonać wyboru wątków i postaci,
ale takiego, który by zachowywał niezwykłą polifonię powieści. W efekcie w
adaptacji scenicznej znalazła się jakaś jedna piąta zawartości powieści, ale
starałem się, aby była to taka część, która odbija całość.
CR
Pasje reżyserskie zacząłeś realizować jeszcze na studiach
teatrologicznych, zaczynałeś od Helmuta Kajzara. Czy była w tym jakaś
inspiracja jego związkami z ziemią cieszyńską?
WH
Raczej nie. Jeszcze będąc w liceum zafascynowałem się jego
dramatem "Trzema krzyżykami", gdzie co prawda pojawia się nostalgia
Kończyc Wielkich (skąd Kajzar pochodził), ale nie to było przyczyną fascynacji.
Miałem szczęście poznać Helmuta Kajzara - będąc na studiach, wraz grupą
koleżanek i kolegów z teatrologii wystawiliśmy w teatrze studenckim
"Trzema krzyżykami" właśnie, Kajzar to zobaczył, zaakceptował i od
tego czasu korespondowaliśmy i przy różnych okazjach spotykaliśmy się jeszcze
wielokrotnie: czy to w Krakowie (gdzie przyjeżdżał do nas prowadzić warsztaty),
czy w jego pięknym mieszkaniu w Warszawie, we Wrocławiu, gdzie pracował, a
nawet w Berlinie Zachodnim. Kilkakrotnie spotkaliśmy się także w Cieszynie,
gdzie Kajzar lubił przyjeżdżać do rodziny. Byłem i jestem zafascynowany jego twórczością,
ciągle do końca nieodkrytą. Był to także znakomity reżyser i niezwykły, otwarty
na innych człowiek. Podobnie jak ze mną przyjaźnił się z wieloma ludźmi, efekty
tych kontaktów są widoczne w jego twórczości, ale on nie tylko brał - także dużo
dawał. Moim zdaniem jego przedwczesna śmierć w wieku 41 lat pozostawiła wielką
wyrwę w polskim teatrze.
CR
Mistrza Polikarpa odświeżyłeś dla szerszej widowni. Tematy
średniowiecza są Ci bliskie?
WH
Zapewne masz na myśli przedstawienie "Rozmowa mistrza
Polikarpa ze Śmiercią" zrealizowane na podstawie średniowiecznego dialogu
(choć nie tylko) w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie w 1995 roku i nagrodzone na
festiwalu klasyki polskiej w Opolu. Tak, to chyba była pierwsza inscenizacja
tego tekstu we współczesnym teatrze i w tym sensie można mówić o
"odświeżeniu".
A tematy średniowiecza są mi bliskie - z wielu powodów,
jednym z nich jest język. Piękna średniowieczna czy też wczesnorenesansowa
polszczyzna, której ślady są obecne do dziś w cieszyńskiej gwarze. Jestem stela
i rozumiem (a czasami nawet mówię) po naszymu, tak więc łatwiej mi jest
przyswoić sobie ten - wydawałoby się - archaiczny język średniowiecza. Ale
także w tym języku jest coś bliskiego, jak mi się wydaje, mentalności ludzi ze
Śląska Cieszyńskiego: zawieranie w jednym zdaniu, w jednym wyrażeniu tego, co
metafizyczne i tego, co pospolite - często w bardzo dosadny sposób. Przykład:
najpierw metafizyka - mistrz Polikarp
modli (a właściwie mogli) się "Bogu wiele", by zobaczyć śmierć, a gdy
to się wydarzyło, następuje pospolitość: ów Polikarp "Groźne się tego
przelęknął / Padł na ziemię, eże steknął."
CR
Od dwudziestu lat jesteś szefem krakowskiego Teatru Mumerus.
Jakie są plusy i minusy własnego teatru?
WH
To bardzo obszerny temat, ale postaram się odpowiedzieć
krótko. Plusem jest absolutna wolność twórcza, plusem jest zespół artystów -
pasjonatów, z którymi tworzymy ten niezależny, pozarządowy teatr, plusem jest
możliwość współpracy z bardzo różnymi instytucjami (jak od paru lat z
krakowskim Muzeum Archeologicznym). Plusem jest także mobilność: gramy w bardzo
różnych przestrzeniach, no i w końcu to, że objechaliśmy z tym teatrem kawał
Polski i Europy, gdzie spotkaliśmy bardzo ciekawych ludzi i zobaczyliśmy równie
ciekawe miejsca.
A minusem jest totalna niestabilność: ponieważ nie mamy stałych
dotacji gwarantujących nam przetrwanie choćby w elementarnym zakresie, jesteśmy zdani na ubieganie się o grant na
każdy projekt. I przypomina to średniowieczne koło fortuny - raz los uśmiecha
się do nas łaskawie, drugi raz odwraca od nas plecami. W zeszłym roku
otrzymaliśmy dotacje na prawie wszystkie projekty, na które się ubiegaliśmy, a
w tym roku odwrotnie - na 12 złożonych wniosków (do tych samych instytucji, co
w roku ubiegłym) 10 zostało odrzuconych. I to przez te same instytucje. Wszystko
wisi na włosku.
Jednak kładąc na jednej szali plusy, a na drugiej minusy, wciąż
nie mam wątpliwości, że plusy przeważają.
CR
Twoja mała ojczyzna? Cieszyn, Śląsk Cieszyński, Kraków, Nowa
Huta?
WH
Pochodzę z Cieszyna, tu mieszkałem do czasu wyjazdu na studia
do Krakowa: najpierw na browarze, w cieniu zamkowej wieży, której zegar wybijał
rytm dnia i nocy, potem bardzo blisko granicy, bo na ulicy 3 Maja, gdzie nocami
słychać było zapowiedzi przyjeżdżających i odjeżdżających pociągów z dworca w
Czeskim Cieszynie. Od czterdziestu lat mieszkam na stałe w Krakowie. No cóż -
Kraków w ostatnim okresie stał się deptakiem dla tłumów turystów i powoli
zatraca swój charakter. Właściwie to
mieszkam w Nowej Hucie, pięknie zaprojektowanym, pełnym zieleni i przestrzeni
mieście, ale jednak ciągle odczuwam, że nie jestem pełnoprawnym nowohucianinem.
Pozostaje mi zatem, jako mała ojczyzna, Cieszyn, gdzie - przynajmniej raz w
miesiącu - staram się na kilka dni przyjeżdżać. W ogóle nie wyzbyłem się
nawyków człowieka z małego miasta: chodzenia po wielekroć do tych samych miejsc
czy też niechęci do spędzania kilku godzin w komunikacji zbiorowej (bo tu się
raczej chodzi na piechotę, gdyż wszędzie jest blisko). Myślę, że mentalnie nie
wyprowadziłem się z Cieszyna i że nie
jestem w takim odczuciu odosobniony: znam sporo ludzi z Krakowa czy innych
miast, którzy reagują na Śląsk Cieszyński podobnie jak ja. Ta ziemia - może
przez swoją wielokulturowość - ma w sobie coś magnetyzującego.
CR
Masz może jakieś dobre rady dla nas, dla Zaolzia?
WH
Nie śmiem dawać jakichkolwiek rad ludziom, którzy tak pięknie
od pokoleń trwają przy swoim języku i obyczaju.
Wywiad ukazał się w piśmie
"Zwrot" - miesięczniku Polskiego Związku Kulturalno - Oświatowego w
Republice Czeskie, nr 8/2019
Zdjęcia autorstwa Wiesław Hołdysa pochodzą ze spektaklu "Siedem zegarków kopidoła Joachima Rybki" na podstawie powieści Gustawa Morcinka. Scena Polska Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie. Adaptacja, reżyseria i scenografia: Wiesław Hołdys, kostiumy:Agata Kokotek. Premiera - 29 czerwca 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz